Успаміны (1805-1831). Яўстафій Янушкевіч

Успаміны (1805-1831). Яўстафій Янушкевіч

Выдавец: Лімарыус
Памер: 256с.
Мінск 2011
59.31 МБ
W Leninie dowiedzialem si? ze pop tameczny juz mowil ze P. Janusz[kiewicz] ma bye gdzies na Polesiu. Jak ta wiesc mogla si? rozejsc tak szybko dotad nie pojmuj?, ale ona kazala mi co prz?dzej z Lenina zmykac! W sobot? po poludniu ruszylem do Sitnicy dokqd adm[inistratorowi] Lachwy P. Kuleszy kazalem przyjechac.
W Sitnicy po raz ostatni slyszalem coreczk? Pietkiewiczow grajaca na gitarze i spiewajqca:
W okropnych cieniach pieczarow podziemnych. ..
[s. 47] Kulesza przewiozl mnie przez Lachw? wlasnie podezas rezurekeyi do Wysockiego ktorego znalem na Uniwersytecie, ten mnie odeslal do Soltana a ten znowu odwiozl do Dqbrowicy.
W Sitnicy wzi^lem od rachmistrza Przyborowskiego jego paszport i juz jechalem dalej jako P. Przyborowski, ajechalem najwi?cej czolnem, rowami i Styrem.
W Dqbrowicy zajechalem do klasztoru Pijarow gdzie znajomy mi byl z Wilna X[iqdz] Lwowicz o ktorym Adam w Dziadach czyni wzmiank?. Od niego dowiedzilem si? ze lada chwila Moskale rozbiwszy powstaricow pod Wlodzimircem, spaliwszy Czartorysk Pocieja, spodziewani sq w Dqbrowicy i ze oni XX. Pijarzy l?kaj$ si? strasznych nast?pstw.
Nadszedl oddzial moskiewski, uzbroiwszy si? w odwag? id? do dowodzqcego z moim paszportem [s. 48] i powiadam mu: ze jad? za interesami Feldmarsz[aika] Wittgensztejna i zadam od niego aby mi paszport wizowal do Kolek. Jesli dobrze pami?tam J[enera]l czy polk[ownik] moskiewski nazywal si? Honig; przyjql mnie jak najlepiej podpisal paszport i ulatwil naj?cie furmanki do Wlodzimirca.
Przyjechawszy do miasteczka stanalem w karczmie w ktorej znalazlem jakiegos obywatela starajqcego si? o konia, a bardzo trudna byla sprawa znalezc je bo wszyscy do lasow z konmi i bydlem uciekali. Przy obiedzie, przy blizszej rozmowie pokazalo si? kirn bylem ja i on. On Rudnicki brat mego kolegi Uniw[ersyteckiego] jadqcy z Mozyrskiego do jen[erala] Dwernickiego ktory w ten czas wkraczal na Wolyri, aja?.. na los szcz?scia szukajacy drogi do Warszawy, albo jakiego oddziaiu powstaricow.
[s. 49] Przed wyjazdem, bysmy si? zdecydowali jednym wozkiem jechac zwlaszcza zabezpieczeni moim paszportem, dowiedzielismy si? ze we dworze jest takze od kilku dni jakis pan z Paryza. Posiaiem tedy do niego par? stow p[rzez] umyslnego i prosilem aby na grobelk? za wsiq wyszedl.
Nadjechalismy na to miejsce spotkania i w owym panu, poznalem Stanislawa Kozakiewicza adwokata co potem za Konarskiego byl m?czony i na Sybir zeslany. Byl on wyslany od Komitetu Wileriskiego do Rzqdu Narodowego a ze czlek nie sprytny, wi?c z Wilna jakie trzy tygodnie w?drowa1 i ugrz^zl w Wlodzimircu. Powiedzialem mu: nie masz po co jechac bo ja wiem wi?cej nizli
on; on zar?czal ze b?dzie powstanie, aja mu juz donioslem ze powstanie jest wsz?dzie, radzilem zeby wracal jak moze aja bior? na siebie jego slowny raport. Oddal [s. 50] mi znak po ktorym poznawano prawdziwych emissariuszow Komitetu: byla nim kopiejka miedziana z r[oku] 1812 z wytart? korona i t? pozniej w czerwcu przybywszy do Warszawy oddalem X[si?ciu] Adfamowi] Czartoryjskiemu.
Pozegnawszy Kozakiewicza, pojechalem z Rudnickim do Kolek gdzie administratorem dobr tych Wittgenszejnow byl znajomy mi P[an] Wolodzko. Jajako Rachmistrz Przyborowski odegrywalem t? rol? a trzeba bylo zyskac na czasie i obejrzec si? co robic zostalo kiedy Dwernicki juz do Galicyi wkroczyl a granica wojskiem moskiewskim strzezona.
Tu zaszla szczegolna okolicznosc. Zydzi propinatorowi miasteczka Kolkow, dowiedziawszy si? ze Rachmistrz z Wilna przybyl, zaraz przybiegli ze swoimi pretensjami, ze powstanie wielkie im straty przynioslo itd. A ze tego wlasnie [s. 51] roku przed kilku tygodniami wzi?li kontrakt arendy na kontrakt w Miiisku odemnie, wi?c nie mogli mnie nie znac. Zdziwili si? wi?c obaczywszy mnie jako Przyborowskiego. Idq do Wolodzki i zwierzajq mu si?: ze albo to ja dlajakichs przyczyn sam przyjechalem albo tez ze ten P[an] Przyb[orowski] tak do mnie podobny jak dwie krople wody.
Zle znowu -—• moja ta rola na dingo nie posluzy — mowi^ mi o powstaniu na Podolu. Trzeba tedy szcz?scia probowac. Jad? do Kap[itana] Sprawnika aby paszport wizowac, i przybywam w chwili kiedy on umarl. Rozkazy najsurowsze aby nikomu chiba dla waznych przyczyn nie dawac paszporta, ale P[an] Sekretarz bierze na siebie, podpisuje nieboszczyka ktory juz podpisu* swego nie zaprze si? i par? dukatami okupiwszy jad? do Zytomierza naj?tym Zydem.
[s. 52] W Zytomierzu, ozuchwalony ze mi si? tak dot^d udaje, przedstawiam si? Gub[ernatorowi] Korsakowowi, przekladam mu koniecznosc jechania do Kamionki nad Dniestrem do feldmarszalka Wittgenszteina i otrzymuj? nowy paszport do Gubernii Kijowskiej
Выпраўленаpodpis uje на podpisu.
і Podolskiej. Zaproszony od Korsakowa na obiad zyczylem mu zdrowia, ale widac nieszczerze bo za powrotem juz go przy zyciu nie zostalem a tyiko potem kupilem sobie po nim bardzo pi?kny ptaszcz szaraczkowy jedwabiem podszyty.
Mysl? sobie: toz przeciez wIoczqc si? po Podolu znajd? gdzie kolwiek powstancow. Jechalem pocztq i dose zwawo, ale moi powstaricy jeszcze zwawiej dali si? rozbic i wyniesli si? do Galicyi.
Przybywszy do Kamionki, otrzymaiem od starego Wittg[ensztejna] list rekomendujqcy mnie [s. 53] do General Guber[natora] Lewaszewa i z nim nazad do Zytomierza powrociiem.
Lewaszew przyjal mnie jak najuprzejmiej ale paszportu za granic? odmowil, bo si? skiadal zakazem. Wszakze podai mi taki plan: w czasie wojny feldmarszaikowi sluzy prawo wydawania paszportow. Jego mosc mi przyszle rozkaz a ja go wydam. Posytam wi?c do Kamienki sztafet? a za nim wrocila poz^dana odpowiedz bywalem na wieczorach u Lewaszewa i gralem z adjutantami w karty. Byto to w chwili kiedy Karol Rozycki* z oddziatem swoim wyruszyl ku Zamosciowi. O tern cicho gadano w miescie ale adjutanci mi mowili bez ogrodki jakby przed swoim, bo gdziez domyslac si? mogli ze w ich gronie znajduje si? powstaniec ktorego na Litwie szukaj^ aby go slieznie powiesic na pierwszej lepszej szubienicy.
[s. 54] We 4 czy 5 dni nadeszlo upowaznienie feldmarszalka i ja czekalem na paszport zagraniezny chodz^c koto ogrodu Gubernatorskiego. Nareszcie dostalem go i z radosci^ wpadam do karczmy i potr^cam jakiegos starego moskala oficera inwalida. Pytam ar?darza tej karczmy kto to jest? a ten mnie odpowie: nu, to glupi taki moskal, on tu przyszedl dowiadywac si? kto jest Pan, bo on Pana widzial ciqgle chodz^cego koto ogrodu i mysliat ze Pan jaki szpieg. I coz ty na to? Nu, ja mu odpowiedzial zeby milczai, bo taki Pan co u Jasnego G[enera]l Guber[natora] bywa na wieczorach moze go za takie gadanie dobrze wyszturchac.
Podczas mego kilkudniowego pobytu poznatem w Zytomierzu professora Gymnazium Moyzesza Otta Oszmiczica. A poznaiem go
* Дакладнае напісанне прозвішча Rozycki.
[s. 55] stqd ze brat jego byl Rachmistrzem w Mase Radziwillowskiej. Pogobnego oryginala i glupca rzadko mozna natrafic. Mieszkanie mial z kilku izb ziozone, a w kazdej izbie polki a na nich staty oprawne foliaty jakby u Notariusza. Ciekawy bylem ich znaczenia. On mnie objasnil, ile razy wezmie w r?k? jak^ ksi^zk? a ta mu si? podoba, wi?c zamiast czytac przepisuj? jq od deski do deski.
Ze poczty byly na Woiyniu zdj?te, musialem najac bryk? zydowska do RadziwiHowa ale w drodze niedaleko Olyki przypadl szabas i Zyd dalej jechac nie mogl. W Otyce majatku Radziwillow byl ad­ministrator Koprowski i poslalem tedy umyslnego do niego z prosbq zeby przyjechal. Pod wieczor spotkalem go na drodze zeby czasem widzqc mnie nie zdradzil si? i calq noc przep?dzilismy razem. Szlo mi o to [s. 56] aby byl ktosjeszcze przed moim wyjazdem do Polski ktoryby mnie widzial zywego i mojq rodzin? uspokoil a nawet poczciwego Wolodzk? w Kolkach ktory nigdy nie wierzyl zebym ja paszport zagranic? mogl dostac.
Nareszcie przebywam granic? moskiewska, dostaje si? do Galicyi ale nie tu koniec klopotow. Przed Brodami kontumacye od cholery. Pakujq mnie do niej i ja co chciatem jednym susem stance za Wislq. widz? przed sob^ dziewi?c dni kontumacyi, a kto mnie zar?czy ze w tym czasie cala moja tajemnica nie wyjdzie na jaw. Ale jak si? wydostac z tego wi?zienia? Mysl? o tern, klad? si? spac az za scian^ z desek zbit$ slysz?j?czenie. Kto tarn j?czy? Aja. Kto Balaban Zyd z Brodow. A co ci jest? Aj aj, tak mnie wn?trznosci bol^ ze sobie rady dac nie mog?. A moznaz [s. 57] tu dostac mi?ty, nalej wody goracej i wypij a cieplym popiolem okladaj zoladek. Moj Balaban posluchal rady. Nazajutrz byl zdrowiutenki a przez wdzi?cznosc odjezdzaj^c z kontumacyi bo to byl ostatni jego dzieri. obiecal mi ze pierwszego dnia co w Brodach nim z cholery nie umrze on mnie z kontuma­cyi zabierze. Jakoz na trzeci dzien zajezdza bryka czterokonna i moj Balaban z radosci^ donosi mnie ze mog? z nim odjezdzac do Brodow. Tam jako slawny doktor musialem jeszcze dawac rady lekarskie jakiemus synowi bardzo wielkiego Rabina i po wspanialem sniadaniu u Rabina odjechalem z Balabanem do Lwowa.
We Lwowie Komitet pod prezydencj^ Pietruskiego oddal mnie w opiek? Drohojewskiego*, ten zawiozl mnie do siebie w okolice Samborza a stamt^d do Dzikowa gdziesmy pfrzez] Wisl? mieli [s. 58] si? przeprawic. Po drodze wst?powalismy do jakichs PP. Dwernickich gdzie wielu zastalismy gosci. Panny widzqc Litwina, chcialy cos miec od niego na pamiatk? a ze on nic nie mial wi?c oderzn?ly wszystkie metalowe od kamizelki guziki a poprzyszywafy inne z orzeikami polskimi.
W Dzikowie nie udalo si? przeprawic do Krolewstwa ale pozniej juz nie pomn? gdzie wiem tylko ze obywatel oszukai mnie; przedai mi w dzien konia za 50 dukatow, a gdy w nocy przyszlo wplaw p[rzez] Wisl? przeplywac podsun^l mi innego co nie wart byl i 50 zlotych i musiatem go w Sandomirzu*’ porzucic.
Jestem tedy na ziemi Polskiej pod Rzadem narodowym. Tr^bka pocztowa gnusi a grzmi i jad? z kolegami do Warszawy. Ledwiem tarn przybyi bieg?’’* do Lelewela i znajduj? go [s. 59] w rozpaczliwych myslach. Bylo to po bitwie pod Ostrol?kq ale przeciez nil aesperasdum**** prowadzi mnie pod blach? gdzie zasiadal Rzad Narodowy. Opowiadam X[i?ciu] Czart[oryskiemu] com widziat i slyszal. Opowiadanie trwalo przeszlo godzin?. Dowiedziatem si? zaraz o kilku Litwinach, o Adolfie Giedroyciu i innych i oni mnie, bo Lelewel nie chcial mnie zasmucic, doniesli o dostaniu si? do niewoli mego brata Adolfa.